"Niebezpieczna gra"
- Zuzannica
- 3 sie 2020
- 1 minut(y) czytania
„-O patrz, pasowałaby ci. – Przemek wskazał dziewczynie koszulkę z wizerunkiem Małej Mi z Muminków i napisem : To, że się do ciebie uśmiecham, wcale nie musi oznaczać, że cię lubię. Mogę na przykład wyobrażać sobie, że stoisz w płomieniach.”⠀
Książka nie ma za bardzo zawiłej fabuły - czytałam ją w kolejkach do sądów, nie skupiając się przy tym jakoś szczególnie i się nie pogubiłam. Momentami przewidywalna, językowo poprawna (czasami zbyt poprawna, przez co trochę aż sztuczna), ale generalnie fabularnie wciągająca. Szybko się czyta, można się przy niej odstresować – na lato idealna. Bohaterowie dają się lubić. Zarówno Weronika jak i Przemko-Remek mają swoje za uszami, ale nie wkurzają swoim zachowaniem i podejmowanymi decyzjami. Przynajmniej nie za bardzo.
A o co się tak ogólnie rozchodzi?
A o to, że niezwykle przystojny i całkiem rozpoznawalny aktor – Przemysław Rej – będąc w stanie upojenia alkoholowego (czyt. będąc nawalony w trzy dupy), staje się świadkiem zabójstwa. Pech chce, że niewiele pamięta, ale upiera się, że grozi mu niebezpieczeństwo. I żąda ochrony. I ochrony tej z rozkazu przełożonego podejmuje się Weronika, „lekko” wykolejona, po śmierci partnera, policjantka. Początki ich wspólnego egzystowania są trudne i to nawet trudno stwierdzić dla kogo bardziej – czy dla Przemka, którego Weronika złośliwie nazywa Remkiem względnie Remeczkiem i który musi zrezygnować „odrobinę” ze swojego dotychczasowego stylu bycia i życia czy dla Weroniki, dla którego Przemek jest najzwyczajniej w świecie wrzodem na tyłku i zapatrzonym w siebie palantem. Przynajmniej do czasu.
Niech was opis i okładka nie zmylą – to jest przynajmniej dziesięć razy lepsze od literatury spod pióra Pauliny Świst.
Comments