"Wyrok"
- Zuzannica
- 18 wrz 2019
- 9 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 15 mar 2020
Wyrok,
w imieniu moim,
z dnia 18 września 2019r.
Sąd w składzie:
Przewodnicząca/Protokolantka – Zuzannica
po przeczytaniu książki Remigiusza Mroza w dniu 30 sierpnia 2019r.
orzeka <Remigiusz wstrzymuje oddech>
iż Autor ma umiarkowanie przerąbane.
Ponadto powinien przywrócić względny porządek bez zbędnej zwłoki.
Uzasadnienie
Remigiusz Mróz, mając w głębokim poważaniu zasady współżycia społecznego, napisał i wydał dziesiąty tom przygód Chyłki i Zordona, tym samym naruszając art. 14 Kodeksu pisarskiego i czytelniczego, a ponadto art. 12 §2 tejże Ustawy.
Ze względu na jubileusz, spodziewano się, iż nastąpi tutaj jakiś przełom, jakieś pozytywne zaskoczenie. Otóż nie tym razem.
Początkowo nic nie zapowiadało zbliżającej się katastrofy. Kordian zdał aplikację i został pełnoprawnym adwokatem, a związek ameb uczuciowych kwitł w najlepsze. Choroba Joanny postępowała, ale dzielnie stawiali jej czoła. Mówili sobie wszystko, byli też w stanie zrobić dla siebie wszystko. Byli przykładem jednej z najpiękniejszych literackich par. Uroczy, ale równocześnie zabawni i nie tracący nic ze swoich charakterów. I nagle coś poszło nie tak.
Żeby w pełni zrozumieć ogrom zniszczeń dokonanych przez Remigiusza, należało przeanalizować fabułę niezwykle wnikliwe. Dokonał tego Gang Słodziaków, który w swoich szeregach ma specjalistki z niemal każdej dziedziny, począwszy od prawa, poprzez administrację, bezpieczeństwo narodowe, gospodarkę przestrzenną, dziennikarstwo, medycynę, polonistykę, komunikację medialno-kulturową nowe media i kulturoznawstwo, na wychowywaniu bąbelków skończywszy. Analizy trwały długie godziny i były okraszone kwiecistą łaciną. Powstały teorie, wersje kryminalne, związki przyczynowo-skutkowe i koncepcje tak rozbudowane iż musiały zostać one rozrysowane na mapie myśli.
Już na samym początku Gang napotkał problem z gatunku tych trudnych do rozwiązania, a mianowicie należało ustalić co jest prawdą a co nie.
Grześ Psychopata I. Czy on faktycznie nie żyje? Czy Chyłka faktycznie miała w tym jakiś udział? Czy było to sprawstwo kierownicze? Należało się pochylić na pytaniem – dlaczego, jeśli tego nie zrobiła, okłamała Kordiana? Czy należy przyjąć, że „ona jest totalną hipokrytką, bo jemu zarzuca brak szczerości, a sama w takich sprawach kłamie”? Wydaje się, że, mając na uwadze wszystko co razem przeszli, chłopak zasługuje na odrobinę szczerości.
Langer. Poza jednym zdaniem odrębnym, Gang jednogłośnie stwierdza, że tego psychopaty, socjopaty i innego paty nikomu nie szkoda. Ale tu pojawia się pytanie – czy Piter faktycznie nie żyje. Zdania Gangu są podzielone. Czaszka roztrzaskana. Niby potwierdzenie tożsamości od Szczerbińskiego jest, ale pewności co do jego prawdomówności brak. Być może jest częścią jakiegoś większego spisku, którego autorką jest Joanna Chyłka. Zważywszy na zażyłość z przeszłości można domniemywać jego brak obiektywizmu i podatność na wpływ pani mecenas.
Siwowłosy. Powróci? Ma związek ze „śmiercią” Langera? A może Chyłka przekonała go do współpracy i zaplanowała śmierć Langera. Ta teoria dość szybko upada, gdyż Chyłka nikogo nie zabiła. Ale Siwowłosy sam mógł go zabić.
William „Billy” McVay. Tu zdań odrębnych jest kilka. Po pierwsze nie ma zgodności co do wiedzy Williama na temat zaawansowania choroby Chyłki. Czy wiedział, że nie jest umierająca? Czy spiskował z Langerem? Czy, jeśli to robił, działał dobrowolnie? A może działa z Chyłką? Może rozmowa z nią nabrała nieoczekiwanego zwrotu akcji. Oczywiście Gang stanowczo odradza mu testowania wytrzymałości łóżka na Argentyńskiej pod groźbą kary chłosty i przymusu wypicia herbaty z jednego z polskich automatu z napojami w trakcie czytania książki Blanki Lipińskiej. Nawet najnowsza nowelizacja k.k. nie przewiduje aż tak dotkliwych kar. Na dniach pojawiła się również teoria bardzo podniosła i romantyczna. Część Gangu doszła do wniosku iż William jest zakochany w Chyłce. Nad słusznością tej teorii przemawia fakt iż William przy każdej okazji wyraża uprzejme zainteresowanie zdrowiem Joanny, momentami wydaje się autentycznie zmartwiony. I w sumie słusznie, bo cała ta choroba to jest jego wina. Wiadomym jest, że Joannie trudno się oprzeć, ale na litość boską. Wracając jednak do clou problemu. Można ostrożnie przyjąć wersję, że młody McVay faktycznie darzy Joannę jakimś głębszym uczuciem. W pewnym stopniu przeczy temu obecność i rola pana Zenka, którego William zatrudnił. Można oczywiście założyć, że William o współpracy na linii Langer-Zenek nic nie wiedział. Można też założyć, że wiedział, ale nic nie mógł zrobić, ponieważ… powiedzmy Langer miał na niego jakiegoś haka. Ale można też założyć, że wiedział i miał to w głębokim poważaniu. Może William obwinia Chyłkę o śmierć Harry’ego i postanowił ją zabić, względnie zniszczyć jej karierę. I tu przechodzimy do teorii, która Williama stawia w dosyć złym świetle, a zatytułowanej roboczo „To jest wszystko, kurwa, wina Williama”. Pojawiły się głosy iż dowód znaleziony przez policję w mieszkaniu Chyłki, został podłożony tam przez McVaya, który… no właśnie tu pojawia się problem motywu. Albo współpracował z Langerem albo sam postanowił ostatecznie pogrążyć Chyłkę z powodu jemu tylko znanemu. Jemu i Remigiuszowi, który i tak powie, że nie może nic na ten temat powiedzieć. William wiedział, że Chyłka ma na pieńku z Langerem, wiedział, że procesu Langera już nie zatrzyma i postanowił załatwić dwie sprawy za jednym zamachem. Potwierdzeniem tego, że współpracował z Langerem lub chociaż był świadomy tego co robi jest fragment, gdy Chyłka przedstawia mu wszystkie „dokonania” Piotra a on „sprawiał wrażenie, jakby nie pierwszy raz o tym słyszał – a w każdym razie jakby orientował się w temacie lepiej od niej”.
Żelazny. Po której on jest stronie, oprócz oczywiście swojej własnej? Czy współpracuje z Langerem? Dlaczego kazał Kormakowi zostawić sprawę Langera?
Dowód. Co znalazła policja? Laptopa? Co zawierał? Brudy na Langera? Dowód na zlecenie zabójstwa Lanegera, jeśli on faktycznie nie żyje? Chyłka wiedziała, że Policja go znajdzie. Wiedziała też, że Policja w ogóle się nią zainteresuje. Dlaczego nie pozbyła się dowodów? Albo dlaczego je spreparowała?
Pader. O czym rozmawiał z Chyłką, gdy Kordian i Kormak się oddalili, nie licząc tego co wiemy? Czy jest wtajemniczony w plan Chyłki? Jeśli tak, to za moment okaże się, że wszyscy są wtajemniczeni, z wyjątkiem Zordona.
Karolina. Po dłuższej naradzie, Gang stwierdził, że jej obecność była potrzebna. Z ciężkim sercem sąd przychyla się do tego stwierdzenia. Podchody czy jakkolwiek nazwać to co ta pani w czerwieni odpierdalała pokazały jedną bardzo istotną rzecz (i kilka mniej istotnych) – Kordian ma silną wolę i co by nie powiedzieć jest wiernym facetem. Wie, że po zrobieniu niektórych rzeczy nie ma odwrotu. I, że nie warto dla chwili przyjemności zaprzepaścić wszystko co się budowało przez ostatnie kilka lat. Mimo wszystko, tej pani już dziękujemy.
Zordon. Ten oryginalny. Ten uroczo gapowaty. Ten świata poza Chyłeczką nie widzący. Ten który gotowy zaprzepaścić wszystko byle tylko Chyłkę uratować. Ten działający trochę bezmyślnie i pod wpływem miłości do swojej Trucizny. Ten Zordon jak zwykle zachwycał. Począwszy od przyznania się na wstępie, że Langer go szantażuje, poprzez troskę o Joannę, na pukaniu w drzwi i przeprosinach skończywszy. Dosłownie na tym momencie skończywszy. Później oryginalny Zordon dopchał się jeszcze do głosu i przedstawił Siarkowskiej definicję miłości <wielkie awwww w wykonaniu Gangu Słodziaków>. Nie da się ukryć, że to jest ten sam Zordon, który już w „Oskarżeniu” nie pozwolił Chyłce wejść w układ z Langerem, który miał go uratować. Historia jak widać lubi się powtarzać, a Kordian twardo trzyma się tego co postanowił. Należy mu się z tego tytułu szacunek i słowa uznania, ale równocześnie małe pacnięcie w głowę. W końcu przecież nie ma opcji żeby Joanna była coś winna Langerowi. Obojętnie jaki ma plan, na pewno obejmuje on zostawienie Pitera Psychopaty z niczym.
Zordon 2.0. Mówiąc krótko – dramat, wkurw i niedowierzanie. Wielki pan mecenas się, kurwa, znalazł. Nie ogarnia i tylko dupę mu trzeba ratować. Rozumiem złość, rozczarowanie i zwątpienie, ale, do cholery, nie zostawia się osoby, którą się kocha bez względu na wszystko. A ten „romans” z Karoliną? No popierdoliło go do reszty. Ma szczęście, że się w porę opamiętał, bo inaczej osobiście bym mu nogi z dupy powyrywała. Tak się chłopak ładnie prowadził. Po jego zachowaniu w Umorzeniu i tym jak dzielnie poruszał niebo i ziemię, by Chyłkę wyrwać ze szponów Pitera Psychopaty, nie wierzyłam, że mógłby zrobić coś przez co straciłby w moich oczach. Taaaaa #challengeaccepted <Remigiusz zacierający ręce>. Pora żeby Kordian się ogarnął, przestał pić i zapierdzielał szukać swoją Truciznę. Może jak trochę się zmęczy tym popierdzielaniem po kraju i za granicą to nie wpadną mu więcej do głowy pomysły likwidacji spółki i rozwiązania umowy depozytu. Nikt tu nie jest dla nikogo za dobry. Są dla siebie idealni. I nikt, nawet Remigiusz, tego nie zmieni. Mimo, że bardzo się, kuźwa, stara. „Wyślij mi moje rzeczy kurierem”? Wydaje się, że szanowny Autor postanowił na dobre zniszczyć pozytywny wizerunek kurierów. Już od Testamentu kurier jest symbolem przeszkód, schodów i całego zła tego świata. Jeżeli dojdzie kiedyś do ekranizacji siódmej części to nie ma wątpliwości kto powinien go zagrać <wszystkie oczy na Remigiusza>. W „Wyroku” to było jedno ze zdań najbardziej łamiących serce.
Chyłka, Chyłeczka, nasza Joanna od Aniołów. Tu nie ma żadnych wersji, jest jedna Joanna gotowa uratować Kordiana za wszelką cenę, nawet wbrew jemu samemu. Taki jest jej modus operandi. Nie martwię się o nią. Znaczy, trochę się martwię, ale równocześnie wiem, że da sobie radę. Uratuje się, bo na pewno ma plan. Morderczynią przecież nie jest (jeśli jest zburzy to cały mój cały system wartości a na to nie wyrażam zgody). Dlaczego robi wszystko by wyglądać na winną zarzucanego jej czynu? Dlaczego dała się zatrzymać? Jest karnistką, doskonale wie jak ukryć dowody. Dogadanie się z Wito sugeruje, że była przygotowana na taki rozwój wypadków. Kto jeszcze o tym wiedział? I dlaczego Zordon nie? Chyłka znika i nikt nie może jej znaleźć? Niby jakim cudem? Że Policja to jeszcze, ale Kormak? No chyba, że tak naprawdę nikt jej nie szukał? A czy Joanna w ogóle opuściła granice Polski? Jeśli tak, to być może Forst jej pomoże. On jako pierwszy skojarzył się Gangowi z konfliktem z prawem i Białorusią. A może świadek koronny? Ale wtedy nie mogłaby wrócić do pracy na dwudziestym pierwszym piętrze. No i oczywiście nie mogłaby nikogo zabić. Czego nie zrobiła, ale należy rozważyć wszystkie hipotezy, nawet te najbardziej szalone. Mam nadzieję, że wbrew ostatniemu zdaniu, Joanna wróci. Cała i zdrowa. Na pełnej Chyłce. Gotowa bić kurwy i złodziei. A Zordon, po którejkolwiek stronie barykady zdecyduje się stanąć, będzie ją wspierać. Tak samo jak ona jego.
Czytelnik. Ten, który porusza niebo i ziemię żeby dorwać książkę, gdy tylko ta opuści drukarnię. Ten, który z jednej strony nie może się doczekać aż otworzy książę a z drugiej strony panicznie boi się to zrobić. Ten, który trzęsącymi się rękami delikatnie odchyla okładkę i zagląda na pierwszą stronę. Ten, który wzrusza się na pierwszym rozdziale, śmieje na drugi, przeklina na trzecim. Ten, którego nastrój podczas czytania można określić emocjonalną karuzelą. Ten, który chwali bohaterów, krzyczy na nich i ich pociesza. Ten, który w ciągu pięciu minut rzuca „kocham go” i „zabiję go” z dwadzieścia razy. Ten, który główkuje jak bohaterów z tego bagna wyciągnąć. Ten, który ma złamane serce z każdym trzaśnięciem drzwiami. Ten, który ze strachem przekłada kolejne kartki, bo wie, że zaraz nastąpi #mrozopierdolnięcie. Ten, który myśli, że już gorzej być nie może i doznaje szoku, bo okazuje się, że może. Ten, który musi z kimś się podzielić swoim żalem i szczęściem, bo inaczej eksploduje od nadmiaru emocji. Ten, którego najbliżsi mają dosyć na tydzień przed i tydzień po otrzymaniu książki. Ten, który zarzeka się, że po kolejną część nie sięgnie, bo to jest już przesada a równocześnie gdyby tylko mógł od razu zamówiłby kolejną część. Ten, który po zakończeniu przez kilkanaście a nawet kilkadziesiąt godzin nie może dojść do siebie. Ten, który nie uważa, że jest to najgorsza część ze wszystkich. Ten, który nie może się doczekać kolejnej części a równocześnie jest przerażony tym co może w niej znaleźć. To właśnie ten Czytelnik z każdym tomem cierpi coraz bardziej, będąc świadkiem kłód jakie życie Autor rzuca bohaterom pod nogi.
To właśnie Autor ponosi odpowiedzialność za te wszystkie nieszczęścia. Nie Langer, nie pan Zenek, tylko i wyłącznie Remigiusz Mróz. Biorąc pod uwagę całokształt jego poczynań, wyrok powinien być zdecydowanie surowszy, obejmujący rozmowę z Gorzymem na jakiejś podwarszawskiej, podpoznańskiej albo podopolskiej wiosce. Pojawiły się jednak okoliczności łagodzące. Mianowicie:
1. Chyłeczka – jest to moje absolutnie ulubione zdrobnienie, stosowane przeze mnie już od kilku tomów
2. Zordon otwarcie, od samego początku, przyznający się, że Langer go szantażuje – o to modliłam się najbardziej przez ostatnie pół roku
3. początkowa relacja ameb uczuciowych – wzrusz mnie ogarniał z każdym ich słowem i gestem
4. poznańska filia – wiem, że Wyrok” był już napisany, gdy pojawiło się przedsądowe wezwanie do udzielania odpowiedzi, ale i tak potraktuje to jako odpowiedź na jedno z pytań
5. lekkie uzdrowienie Chyłki – mimo, że obstawiałam, że wcale nie jest chora to nawet ta lekka poprawa jej opłakanej sytuacji bardzo podniosła mnie na duchu
6. pukanie do drzwi, przeprosiny i wybaczenie – ta scena pokazała jak bardzo dojrzali w swojej relacji, jak bardzo nie potrafią bez siebie żyć
7. definicja miłości Zordona – odzyskałam w niego wiarę
8. urzeczywistnienie większości naszych teorii
9. to nie była najgorsza część – do Rewizji i Oskarżenia się nawet nie umywa
Ani prośby ani groźby na Remigiusza nie działają. Momentami mamy dosyć. Dosyć zwrotów akcji, piętrzących się kłód i emocjonalnych rollercoasterów. No bo przecież ile, kurwa, można?! Momentami mamy ochotę rzucić to w cholerę i po kolejne książki nie sięgać. Myślimy sobie, że może pora się z Chyłką rozstać, przestać tak bardzo przejmować się jej życiem. Ale nie możemy, nie chcemy. To dzięki Chyłce znaczna część z nas się poznała, spotkała a nawet zaprzyjaźniła. Zawdzięczamy jej bardzo wiele i będziemy towarzyszyć jej do końca, jakikolwiek on by nie był. Będziemy płakać, będziemy krzyczeć, będziemy się wściekać, będziemy się cieszyć. Będziemy przeżywać to wszystko co pół roku, bo takie już jesteśmy. Uparte, z niewyparzonymi językami i zakochane w Chyłce i Zordonie.
Na koniec należy dodać, oczywiście pro forma, że czekamy z utęsknieniem na kolejną część. I dziękujemy – żadnego innego Autora nie mamy ochoty zabić i wyściskać równocześnie. Nikt nie wzbudza w nas takich emocji i na niczyje książki nie czekamy z takim zniecierpliwieniem.
W związku z powyższym należało orzec jak w sentencji.
Comentarios