"Ciemno, prawie noc"
- Zuzannica
- 2 lut 2019
- 1 minut(y) czytania
„Nie uzależniałam swojego szczęścia od kogokolwiek, bo szybko nauczyłam się, że nikt nikogo nie jest w stanie uszczęśliwić. Można jedynie uczynić swoje życie bardziej znośnym.”
Nie byłam pewna czy uda mi się skończyć tę książkę. Już od samego początku było w niej coś co wywoływało u mnie irracjonalny lęk, a ja bardzo nie lubię się bać. Ale dotrwałam do końca i jestem pewna, że szybko tej opowieści Joanny Bator nie zapomnę. „Ciemno, prawie noc” to powieść mroczna, tajemnicza, okrutna, a w pewien sposób nawet magiczna i psychodeliczna. Zło jest opisane tak poetycznie, że miałam chwilami poczucie absurdu. Czy zła było za dużo? Momentami miałam takie wrażenie, ale rozkładając akcję na czynniki pierwsze stwierdzam, że wszystko niestety mogło bądź mogłoby się wydarzyć naprawdę. A to poczucie wyolbrzymienia mam wrażenie wynika z tego iż wszystkie problemy i dewiacje zostały skumulowane w jednej opowieści.
Cieszę się, że udało mi się ją przeczytać przed obejrzeniem ekranizacji. Ale Alicja Tabor i tak miała już dla mnie twarz i głos Magdaleny Cieleckiej. I chociaż przed przeczytaniem byłam pewna, że pójdę do kina to teraz muszę to jeszcze przemyśleć. Nie wiem czy tam radę jeszcze raz się z tym mrokiem i okrucieństwem zmierzyć.
Comments