"Osiedla RZNiW"
- Zuzannica
- 28 lip 2020
- 1 minut(y) czytania
„Nigdy nie zapomnę tego momentu w przededniu lata, kiedy na osiedlu RZNiW kwitły wszystkie drzewa, żar zaczynał leniwie lać się z nieba, a ja niewiele wcześniej zajebałem człowieka. (…) ⠀
-Czy oskarżony zamierza złożyć wyjaśnienia?
Wiadomo, że zamierzam. W dodatku zapodam im takie, które sprawią, że po zakończeniu rozprawy zbiję stąd jako wolny człowiek. Nie kumasz, jak to zrobię? To posłuchaj, wszystko ci wyjaśnię.”⠀
Nie wiem czy mi się coś nie wymsknie, więc ostrożności (nie)procesowej, ostrzegam, że mogą pojawić się #spoilery
Powiedzieć, że się językowo doedukowałam to nie powiedzieć nic. Chociaż gdyby tak odrzucić połowę tego slangu, z którego rozumiałam piąte przez dziesiąte, to ta książka podobałaby mi się jeszcze bardziej. Bo fakt, że mi się podobała jest nie do podważenia. Tyle że slang, hip-hop i całe to blokowiska były potrzebne, bo taki był remigiuszowy zamysł i koniec kropka. Ale… w sumie to nie mam żadnego ale. Bohaterowie mi przypasowali, historia jeszcze bardziej, ważne tematy zostały zgrabnie wplecione a relacja z sali sądowej to już w ogóle była wisienka na torcie. Co się tyczy zakończenia to #mrozopierdolnięcie było – tylko Remigiusz mógł coś takiego wymyślić. Żeby po trzydziestu paru książkach nadal potrafić zaskoczyć czytelnika to trzeba mieć po prostu talent.
Coś jeszcze? Ach tak – Deso to klient godny Joanny Chyłki. I mimo, że wiedziałam od samego początku to ostatnie zdanie sprawiło, że aż mi się cieplej na serduszku zrobiło.
I to tyle. Przeczytałam, wszechświat odzyskał równowagę a Remigiusz zapewne zdążył już skończyć pisać kolejną książkę. Pozostaje się zastanawiać, czy pojawi się jeszcze w sierpniu czy musimy poczekać aż do września.
コメント