"Echo z otchłani"
- Zuzannica
- 12 lut 2020
- 1 minut(y) czytania
„Ostatecznie uznali, że nie pozostaje im nic innego, jak przeżyć swoje życie najlepiej, jak było to możliwe.” s. 353
Już w pierwszym zadaniu trafiłam na słowo, którego znaczenia nie znałam, a właściwe zapomniałam. Na szczęście z każdą kolejną stroną przypominało mi się coraz więcej z poprzedniej części i to zarówno wątków jak i słów. Chociaż na dobrą sprawę Remigiusz mógłby wrzucić jakieś nieistniejące słowo, a ja prawdopodobnie bym się nie zorientowała. Gdybym oczywiście nie miała pod ręką telefonu i Wujka Google do pomocy.
Ale coś musi być w tej książce, skoro ja – kosmiczna ignorantka – przeczytałam tę książkę z dużą przyjemnością. Być może chodzi o postaci – duet Lindberg i Dija Udin (musiałam przepisywać te imiona z książki po literce) to jest absolutne mistrzostwo. Być może chodzi o nieoczekiwane zwroty akcji. Być może chodzi o fakt, że nawet nie próbowałam myśleć do przodu i po prostu ze spokojem przyjmowałam to co Remigiusz mi zaserwował. Ale może też chodzić o coś zupełnie innego.
Wiecie co ja najbardziej zapamiętam z tej książki? Kodeks prawa karnego zapisany w lingua universalis, kosmiczny proces i przyznanie się do działania w zamiarze bezpośrednim, z premedytacją i w sposób przemyślany. No i te dwie minuty na przygotowanie się. Mam wrażenie, że niedługo tak będą wyglądać polskie procesy.
I tym optymistycznym akcentem kończę. Książkę oczywiście polecam. Chociaż w sumie to nie wiem czy to takie oczywiste.
A i jeszcze jedno – okładka. Jest absolutnie przepiękna.
Comments